niedziela, 28 czerwca 2015

Chrzciny

W kościele totalny chaos, bo:
zapomniałam wziąć z komody jakiegoś zaświadczenia, więc mój Niemąż miał kurs do domu
matka chrzestna się spóźniła
zapomniałam wziąć z szafy świecy i białej szatki, więc Niemąż miał kolejny kurs do domu (zrobił się siny, a na czoło wystąpiły mu wielkie krople potu, ale miałam wyrzuty sumienia!)
o mały włos a ksiądz zamiast Oskara ochrzciłby inne dziecko, bo usiedliśmy nie po tej stronie ławki
skończyła się karta pamięci w aparacie
uff!!!
W restauracji jeszcze trochę zamętu z zajmowaniem miejsc, ale potem było już miło i przepysznie. Hitem był nasz tort w kształcie ciasteczkowego potwora (zjadał ciasteczko, na którym było napisane Oskar)- to był naprawdę strzał w dziesiątkę.
Restauracja Revelo na Wigury jest jedną z naszych ulubionych. Na prawdę wyśmienite jedzenie, elegancki wystrój i dobra obsługa. Restauracja dysponuje też ogrodem, ale niestety wiatr wiejący między wieżowcami Manhattanu przeszkadza czasami w jedzeniu.
Cieszę się, że chrzciny już za nami, ale po takim zamęcie jaki był w kościele, już się boję na samą myśl o komunii :)))


(zdjęcie z cyklu- jestem diabłem tasmańskim i mam szramę pod okiem, więc nawet chrzest wam nie pomoże:)















Brak komentarzy: