czwartek, 17 marca 2016

Serce z komórek macierzystych

Wyhodowano naturalnych rozmiarów serce z komórek macierzystych. Na ile prawdziwy jest ten artykuł? Nie wiem, ale wrzucam. A może teraz czas na nerki?

http://popnauka.pl/wyhodowano-naturalnych-rozmiarow-serce-komorek-macierzystych

źródło: popnauka.pl


poniedziałek, 14 marca 2016

niedziela, 13 marca 2016

Nie ja jedna

Wiem, że Oskar to nie jedyne dziecko chore na przewlekłą chorobę nerek. Wiem też, że takie dzieci są wśród nas, nawet jeśli o tym nie wiemy. Nie mają przecież napisane na czole "Czekam na przeszczep nerki" bądź  "Jestem już po przeszczepie", a jeśli transplantacja jest wykonana odpowiednio szybko, to takie dzieci nie mają też żadnych widocznych nieprawidłowości związanych z rozwojem fizycznym.
Idąc dalej tym tokiem wiem , że nie jestem jedyną mamą dziecka chorego na przewlekłą chorobę nerek. Wiem, że nie ja jedna żyję jakby "na bombie". Nie tylko ja wiem, że moje dziecko jest chore, że choroba małymi kroczkami wchodzi w nasze życie, a kiedyś rozpanoszy się na dobre i wygodnie rozsiądzie na naszej sofie. Wiem, że ona dopiero się rozkręca, a ja nie mogę nic zrobić. Nie ja jedna, to pewne.
Kilka dni temu w moim życiu miało miejsce niezwykle emocjonujące wydarzenie. Rozmawiałam z inną mamą dziecka chorego na przewlekłą chorobę nerek. Nasze przypadki są tak uderzająco podobne, prawie identyczne. Cóż mogę powiedzieć.  . . Usłyszałam jej głos i nagle ta cała świadomość,  że "nie ja jedna" zmaterializowała się w postaci tej wspaniałej kobiety, która naprawdę jest, naprawdę istnieje i właśnie ze mną rozmawia. Obydwie byłyśmy tak bardzo wzruszone. Dorosłe baby, a prawie ryczałyśmy gapiąc się w monitor komputera (dzięki ci Marku Zuckerbergu za wynalezienie Facebooka). Tak dobrze się rozumiałyśmy. Miałabym ochotę zadzwonić do niej już teraz, natychmiast i spytać: "Jak się dziś czujecie?".
Bardzo wzruszające, emocjonujące a przede wszystkim wspierające na duchu doświadczenie. I jakoś lepiej mi się zrobiło. I słońce zaczęło tak pięknie świecić...





wtorek, 1 marca 2016

Dobra passa trwa

Wczoraj zrobiliśmy badania moczu, ponieważ w ciągu najbliższych dni czekają nas trzy wizyty lekarskie, a wszędzie musimy mieć aktualne wyniki. Jest czysto!!! No po prostu szok!!! Przeleciałam szybko bloga w poszukiwaniu ostatniego ZUM-u i znalazłam- listopad 2015. Aaaaaaaa!!! Dobra passo trwaj!!! :)







29.02 Światowy Dzień Chorób Rzadkich

Ukradzione od znajomej z facebooka, która też skądś ukradła. 


,,Zwyczajna mama" to mama zdrowego dziecka, która nie zdaje sobie sprawy,
jak wielkie ma szczęście.
A dlaczego? (...)
"Zwyczajna mama" czytając gazetę o maluchach wie, czego można się spodziewać w danym okresie rozwojowym. Mama chorego dziecka przestaje czytać gazety... Musi być zawsze, by uczyć wielokrotnie od nowa umiejętności, które przychodzą zdrowym dzieciom z łatwością. Wymaga to wieloletniej pracy o efekcie niewiadomym...
Mama chorego dziecka musi się przewartościować, by zauważyć rzeczy ważne...
jej dziecko jest wiele lat niemowlęciem, czasami pozostaje nim na zawsze. Taka sytuacja wymaga od niej wiele cierpliwości, siły i odwagi, by zmagać się z codziennością
i by uczyć wiedząc, że i tak będzie upośledzone.
Przy narodzinach chorego dziecka nie ma radości, tylko strach, wyobcowanie i wielka niewiadoma. Poukładane życie w jednej chwili wali się w gruzach!
W tym trudnym momencie jest zazwyczaj sama, bo inni muszą się oswoić z szokiem.
A dziecko? Ono potrzebuje matki natychmiast!
"Zwyczajna mama" odczuwa radość, spełnienie i dumę po narodzinach zdrowego potomka.
Mama niepełnosprawnego dziecka musi uczyć się akceptacji, aby móc żyć dalej.
W tym czasie "zwyczajna mama" cieszy się dzieckiem, widzi pierwszy krok, pierwsze słowa,
widzi jak pokonuje bez problemu kolejne szczeble rozwoju.
Mama chorego dziecka musi nauczyć się żyć z myślą, że jej dziecko nie dorośnie, nie założy rodziny...i pozostaje otoczenie, niestety wciąż jeszcze mało tolerancyjne dla inności...
To ją boli....
W zasadzie obie są matkami-w tym nie różnią się wcale.
Natomiast rozumienie świata i wartości, którymi się kierują oraz praca z dzieckiem są diametralnie odmienne.
Walka o każdą zdobytą umiejętność dziecka, konsultację, leki, konieczny sprzęt czy fundusze na rehabilitację wyrabiają siłę woli, determinację, szacunek dla istnienia samego w sobie i chyba poznanie kolejnej tajemnicy tkwiącej w nas...
Ta walka wyrabia też tęsknotę za wolnością, gdzie nie trzeba się bać o jutro!
Natomiast "zwyczajna mama" wie, że jutro jej dziecko będzie dorosłe, samodzielne i zrozumiałe dla ogółu. W ich życiu jest jeden "drobiazg", z którego istnienia często nie zdają sobie sprawy-jak wielkie szczęście spotkało KAŻDĄ z nich:)