czwartek, 26 maja 2016

wtorek, 24 maja 2016

Codziennie

Pod koniec kwietnia zeszłego roku, nasza kreatynina wynosiła 0,4, a eGfr 74,3. Były to zaskakująco dobre wyniki, które pojawiły się nieoczekiwanie i niestety niedługo potem uległy pogorszeniu. Po roku zmagań z chorobą, wciąż jesteśmy jednak górą. Nasza kreatynina wynosi 0,47, a eGfr 72. Jestem taka szczęśliwa, że staram się nie myśleć o tym co przed nami, tylko czerpać garściami z tego co dzieje się tu i teraz. A dzieją się same wspaniałe rzeczy. Codziennie po śniadaniu idziemy na nasz osiedlowy plac zabaw. Mamy tam dużo kolegów, okupujemy całą piaskownicę! Uwielbiamy bujać się na huśtawce. Obserwujemy wtedy przejeżdżające auta i ptaki. Potem idziemy na "fontanny". Wchodzimy do okolicznych sklepów i robimy małe zakupy. W drodze powrotnej ganiamy razem z Charlim gołębie, które chłodzą się w wodzie i jemy małe "co nie co". Znowu idziemy na plac zabaw, ale już na krótko. Wracamy do domu, żeby zjeść obiad i odpocząć. W między czasie oglądamy bajki, odkurzamy, bawimy się autkami i dokazujemy z psem. A po południu ciąg dalszy przygód. Jedziemy do parku oglądać kaczki, do zoo, na zakupy bądź spotykamy się ze znajomymi. Ktoś mógłby powiedzieć: ale co w tym wspaniałego, przecież to zwyczajne codzienne życie. Dla mnie te zwykłe małe rzeczy to jest właśnie nasz najlepszy czas. To namacalny dowód na to, że życie jest piękne pomimo choroby dziecka.





środa, 4 maja 2016

Maj

Mam troszkę zaległości na blogu. Ostatnio nie mam za wiele czasu, za to dużo rzeczy do zrobienia i spraw do załatwienia. Co u nas? Jak po badaniach? Przede wszystkim cudowną sprawą jest robienie kontrolnych badań krwi w laboratorium. O wiele mniej stresu dla Oskara, no i przede wszystkim nie musimy spędzać całego dnia w szpitalu. Wyniki... fantastyczne!!! Kreatynina 0, 47 !!! Po raz pierwszy wyszły nam zawyżone ilości potasu, wapnia i mocznika, ale to wyrównamy w jedzeniu. eGFR-u nie liczyliśmy, w szpitalu robią to z automatu, my sami robiąc badania niestety nie podaliśmy wzrostu Oskasia. Jestem jednak pewna, że jest naprawdę ok, skoro młody rośnie, a kreatynina stoi w miejscu.
Niestety przytrafił nam się niespodziewany ZUM, nasza stara znajoma Klebsiella oxytoca. Ilość leukocytów to na szczęście tylko około 70, także leczymy się w domu podając Zinnat. Po Oskarze jak zwykle niczego nie widać. Ma ogromny apetyt oraz niekończące się pokłady energii i dobrego humoru. Te pokłady energii widoczne są zresztą w jego lajpach pod oczami, siniakach, potłuczeniach i zadrapaniach. Dzisiaj byliśmy na spacerze niecałe 2 godziny, wróciliśmy do domu z przeciętą wargą. Naprawdę, przysięgam na wszystko i wszystkich, nie wiem jak to się dzieje.